sobota, 18 marca 2017

Igrzyska śmierci- naprawdę takie dobre?

Z pewnością nie ma tutaj osoby, która by nie słyszała o "Igrzyskach śmierci". I mimo, że ich pięć minut dawno minęło, to na pewno są tu osoby, które o nich jeszcze pamiętają.



UWAGA: Post zawiera duże ilości krytyki. Jeśli tego nie lubisz- nie czytaj.

W skrócie: Trylogia jest opowieścią o totalitarnym państwie Panem, które jest podzielone na 12 dystryktów. W samym sercu państwa znajduje się Kapitol, w którym co roku odbywają się Głodowe Igrzyska. Z tej "okazji" każdy dystrykt składa daninę w postaci chłopaka i dziewczyny w wieku od 12 do 18 lat. Biorą oni udział w Igrzyskach, grze na śmierć i życie, w której albo się zabija, albo zostaje się zabitym.
Katniss mieszka w dwunastym, najbiedniejszym dystrykcie. Kiedy jej siostra zostaje wylosowana na Igrzyska, ona godzi się ją zastąpić.

W 2014 czy 2015 roku, ową trylogią zachwyciła się moja koleżanka. Dosłownie pożarła wszystkie trzy tomy i zachęcała mnie do przeczytania (jeśli to czytasz, popraw mnie, bo niem wiem, czy mnie zachęcałaś, czy to moje urojenie). Jednak mnie ta seria nie ciekawiła. Dodatkowo poznałam zakończenie i dowiedziałam się kto umrze, co mnie od Igrzysk odciągało jeszcze bardziej.
W 2016 roku stwierdziłam, że przeczytam "Niezgodną". Ale żeby mieć ją do czego porównywać, najpierw sięgnęłam po Igrzyska śmierci. Oczekiwałam bardzo dużo. Miałam nadzieję, że ta książka mnie wbije w fotel, zaskoczy, że przez nią zarwę kilka nocy. Och, jakże się myliłam.
Zacznę od języka, jakim posługuje się autorka, Suzanne Collins. Wydaje mi się, że jest on toporny, zupełnie jakby chciała pisać wyśmienicie, na miarę Sienkiewicza, Bronte czy nawet współczesnego Gaimana, ale nie mogła. Zdania konstruowane przez nią są zawiłe i moim zdaniem sztucznie przemetaforyzowane, a przez to treść jest ciężka w odbiorze. Pierwszy tom czytałam tydzień, drugi- miesiąc, natomiast do trzeciego się zmusiłam i przeczytałam go w cztery dni.
Druga sprawa to bohaterowie. Podobnie jak Katrina z bloga Drewniany most, odniosłam wrażenie, że w pierwszej części IŚ nie ma psychologii. A bez niej nie można wykreować sensownych postaci. A zatem mamy rodziców, którzy nie reagują na to, że ich dzieci są zabierane i zabijane (chyba, że przetrwają, ale wtedy mają stres pourazowy). Jaki normalny rodzic by się zachowywał w ten sposób? Ostatnio oglądnęłam Manchester by the sea, w którym jest scena (SPOJLER: kiedy w domu wybucha pożar, zostaje z niego zabrana kobieta, natomiast jej dzieci tam zostają. Ona się rwie, krzyczy i płacze, podczas gdy w Igrzyskach śmierci rodzice oglądali krwawe walki swoich pociech). Poza tym postać Katniss jest dla mnie niezrozumiała. Może nie tyle postać, co jej dziwne zachowania. Przykład: Everdeen udaje, że przejrzałą Peetę, który wedle jej przekonań będzie usiłował ją zabić. I nie odzywa się do niego. A kiedy Peeta próbuje ją chronić, ona się na niego denerwuje. W trzeciej części (SPOJLER: kiedy ginie siostra Katniss, ona zwala winę na Gale'a, swojego przyjaciela, który konstruował bomby [nie wiem, czy to było dokładnie to]). Peeta był moim zdaniem niemrawy.
Trzecią sprawą są same Igrzyska. Miały niby podkreślać, jaki ważny jest kapitol i Trump prezydent Snow. Ale gdzie wtedy byli rodzice? Gdzie byli, kiedy ich dzieci zostały zabierane?! Temu przede wszystkim brak logiki,

I nie jestem jedyną osobą, której niespecjalnie ten cykl przypadł do gustu. A był tak chwalony, z każdej strony zasypywały mnie pozytywne recenzje... Zawiodłam się. Nastawiona byłam na coś epickiego, co zmieni moje życie (a rzadko książki wywierają na mnie tak duży wpływ).
I na koniec podrzucę Wam jeszcze linki do genialnych recenzji dwóch ostatnich filmów. Uwielbiam Sfilmowanych. 💗
https://www.youtube.com/watch?v=aWakV4uFXWs- Druga część Kosogłosa
https://www.youtube.com/watch?v=cK2VSt-7b88- Pierwsza część Kosogłosa

A Wy czytaliście Igrzyska? Podobały Wam się, czy jednak się zawiedliście?
Udostępnij ten wpis

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.